'Stardust' de mówi
Twórcy filmu odwalili kawał dobrej roboty! Szczególnie by natrzepać kasy zarówno na ludziach zaznajomionych z dziełem (bo ci pójdą z ciekawości 'jak im to wyszło' ) jak i na osobach, które po prostu idą na film. Bo te osoby będą się czuły, jakby oglądały rewelacyjną przygodówkę. I tego temu obrazowi nie można odmówić. Widowiskowe efekty w stonowanej ilości, które nie darły paszczy do widza 'widzisz?! wydaliśmy na ten błysk milion dolarów, a armia naszych grafików musiała pozorować własne zaginięcia, by rodziny pozwoliły im pracować non stop przez pół roku'. Muzyka, która nie przeszkadzała (no chyba, że oglądamy w cinema city w łodzi, gdzie ktoś przesadził z potencjometrem) i całkiem sprawnie oddawała klimat. Mogę jedynie przyczepić się do dużej dętości ( :D ilości instrumentów dętych) w niektórych scenach, ale nie jest to ogromny minus. Gra aktorska, na której może nie znam się zbyt dobrze, przyzwoita i śrubowana leciutko w górę przez De Niro (pominę na razie jego rolę) i Michelle Pfeiffer.
Podsumowując, super film, na który warto iść do kina, bo i pośmiać i wzruszyć się można. Morowo.
Niestety jak na adaptację przystało można zauważyć różnice, ta znacznie odstaje od swego pierwowzoru. Wiadomo, niektóre uproszczenia są dopuszczalne (np. brak przybranej matki Tristana, zmniejszenie komplikacji przekleństwa Uny), lecz niektóre potwornie RAŻĄ! Przynajmniej mnie, czepialskiej dziwki. Przede wszystkim rola De Niro, blarfhargh! nie chcę spoilerować, ale to było przegięcie. Nie przeczę,tekst jednego z piratów był śmieszny, ale gruuubo doszyte do fabuły książkowej. Ponadto, brakowało mi pana w cylindrze i włochatego gościa, obaj przewinęli się w książce tylko na parę chwil, a jednak nadawali dziełu gaimanowskiej tajemniczości, tak charakterystycznej i stanowiącej o klimacie. Czepnę się też do komizmu, choć to trochę ryzykowne, gdyż nie czytałem 'Pyłu' w oryginale. Film JEST zabawny, (chociażby komentarze książąt, zachowanie kozła) ale komizm wydaje się być odrobinę 'przesunięty', w książce i w obrazie śmieszyły mnie inne momenty. Dobrze, dość wybrzydzania (choć znalazłoby się jeszcze :>).
Tu sam ap ;], nie żałuję pieniędzy wydanych na bilet, bo obejrzałem przyjemny film oparty na prozie jednego z moich ulubionych autorów, który dostarczył mi rozrywki na te 120 minut. Polecam nawet surowym fanom pana Gaiman'a.
*intermission*
I kolejna notatka, rozpoczęta na wykładzie z psycho, dokończona w domu. Gdy 'skończyłem' doszedłem do wniosku, że skrzydło powinno wyglądać inaczej, ale i tak mi się podoba.
