20071103

'Stardust' de mówi

Jak się rzekło. Byłem w kinie na Gwiezdnym Pyle, filmie którego scenariusz opiera się na książce-baśni Neila Gaimana, o tym samym tytule. Jak na baśń przystało mamy zakochanego młodzieńca, gwiazdkę z nieba, wiedźmy, zaginioną księżniczkę i latające okręty. To w filmie, bo w książce mamy jeszcze moce natury, ciekawe opisy, akcję, która doskonale pasuje do przygody, której odbiorcami mają być - w założeniu - dzieci.

Twórcy filmu odwalili kawał dobrej roboty! Szczególnie by natrzepać kasy zarówno na ludziach zaznajomionych z dziełem (bo ci pójdą z ciekawości 'jak im to wyszło' ) jak i na osobach, które po prostu idą na film. Bo te osoby będą się czuły, jakby oglądały rewelacyjną przygodówkę. I tego temu obrazowi nie można odmówić. Widowiskowe efekty w stonowanej ilości, które nie darły paszczy do widza 'widzisz?! wydaliśmy na ten błysk milion dolarów, a armia naszych grafików musiała pozorować własne zaginięcia, by rodziny pozwoliły im pracować non stop przez pół roku'. Muzyka, która nie przeszkadzała (no chyba, że oglądamy w cinema city w łodzi, gdzie ktoś przesadził z potencjometrem) i całkiem sprawnie oddawała klimat. Mogę jedynie przyczepić się do dużej dętości ( :D ilości instrumentów dętych) w niektórych scenach, ale nie jest to ogromny minus. Gra aktorska, na której może nie znam się zbyt dobrze, przyzwoita i śrubowana leciutko w górę przez De Niro (pominę na razie jego rolę) i Michelle Pfeiffer.
Podsumowując, super film, na który warto iść do kina, bo i pośmiać i wzruszyć się można. Morowo.
Niestety jak na adaptację przystało można zauważyć różnice, ta znacznie odstaje od swego pierwowzoru. Wiadomo, niektóre uproszczenia są dopuszczalne (np. brak przybranej matki Tristana, zmniejszenie komplikacji przekleństwa Uny), lecz niektóre potwornie RAŻĄ! Przynajmniej mnie, czepialskiej dziwki. Przede wszystkim rola De Niro, blarfhargh! nie chcę spoilerować, ale to było przegięcie. Nie przeczę,tekst jednego z piratów był śmieszny, ale gruuubo doszyte do fabuły książkowej. Ponadto, brakowało mi pana w cylindrze i włochatego gościa, obaj przewinęli się w książce tylko na parę chwil, a jednak nadawali dziełu gaimanowskiej tajemniczości, tak charakterystycznej i stanowiącej o klimacie. Czepnę się też do komizmu, choć to trochę ryzykowne, gdyż nie czytałem 'Pyłu' w oryginale. Film JEST zabawny, (chociażby komentarze książąt, zachowanie kozła) ale komizm wydaje się być odrobinę 'przesunięty', w książce i w obrazie śmieszyły mnie inne momenty. Dobrze, dość wybrzydzania (choć znalazłoby się jeszcze :>).
Tu sam ap ;], nie żałuję pieniędzy wydanych na bilet, bo obejrzałem przyjemny film oparty na prozie jednego z moich ulubionych autorów, który dostarczył mi rozrywki na te 120 minut. Polecam nawet surowym fanom pana Gaiman'a.
*intermission*

I kolejna notatka, rozpoczęta na wykładzie z psycho, dokończona w domu. Gdy 'skończyłem' doszedłem do wniosku, że skrzydło powinno wyglądać inaczej, ale i tak mi się podoba.

20071101

Rysuj człowieku

Komjunikat: mam z powrotem swój numer gg. Haha! Dziękówa dla serwisu technicznego gg, dzięki panu Tomkowi i pani Żanecie go odzyskałem.

Poooza tym. Ponad tydzień po wyborach. I co z tego? Rządu nie ma, bo cośtam, oraz cośtam! I przede wszystkim dlatego, że cośtam. Nie bulwersuje mnie to, że nie będę wiedział, jacy ludzie będą ministrami, bo na to i tak nie mam wpływu, a po prostu rozwlekanie. Skoro nie ma jeszcze rządu, to czym są ci ludzie zajęci? Mogliby się już dogadać. Nawet prezydent. Co za debilizm! Obraził się, bo ktoś raczył zauważyć, że współpracuje ze swoim bratem! O bogowie, straszne!

Haha. No to kończę wpis xD. Bo w sumie, zależało mi na tym, by nie wpaść w martwy punkt, braku notek, który stworzył by w mojej głowie sytuację 'e, jak już nie pisałem tyle, to i teraz nie muszę'. A tak, przynajmniej są jakieś pierdoły. AAAAle Aha! Kupiłem laptopa. Ostatnie godziny spędziłem siedząc w necie w poszukiwaniu ładnej tapety, która jeszcze by do tego pasowała rozdzielczością. Ale i tak najbardziej w moim laptopie podoba mi się myszka :F, bo jest niewielka i żółto zielona. Pociesznie. Jak się uda, zrobię jej pocieszne zdjęcie, kiedyś.

Pieprzona jesień, zaczyna się robić zimno, deszczowo. Choć w Łodzi to akurat korzystna sytuacja, bo miasto po deszczu wydaje się bardziej czyste. Przejrzyste. Szkliste. Szkoda, że deszcz nie pada na śmierdzącej stęchłym drewnem i wilgocią klatce schodowej.

Z ewidentnych pozytywów: życie jest piękne, długie przerwy w kontaktach nie oznaczają końca genialnych znajomości, krótkie formy komunikacji mogą oznaczać nowe wartościowe znajomości, są ludzie dla których warto, cokolwiek. I listy. Piszmy listy, taaak! Takie Papierowe z papieru.

Pierdolę Przemoc!