20080919

Notatki z wakacji.

Taka ciekawostka z pobytu w Norge. Mój telefon oferuje opcję 'memo', z której bardzo mi się przyjemnie korzysta. Im dalej tym nowsze notki, choć to raczej tylko hasełka takie, fiszki.

01/07/08
'Brat, wiem że masz siłę, ten ukryty zmysł, by kochać to życie i po swoje iść.'
O.S.T.R. - Jak nie Ty, to kto?
08/07/08
Chęć napisania czegoś wcale nie musi równać się możliwości by to zrobić. Nie fizycznej oczywiście, choć czasem również. A zwykłej predyspozycji, czy to chwilowej czy to ogólnej. Ale zaraz! Teraz piszę i nie jest to zbiór przypadkowych wyrazów czy zdań. Tak, problem pojawia się, gdy przypomnę sobie i przyznam przed sobą-czytelnikiem, że chciałem pisać od podróży w której aktualnie jestem. Wtedy mamy do czynienia z jakże powszechnym zjawiskiem grafomanii. Chcieć znaczy móc, sztuka polega na dobry stylu tego 'móc'.
z podróży Polska-Szwecja-Norwegia.
09/07/08
gąbka kąpielowa, potworny regiment to książka nad łóżkiem, kubek herbaciany, tonik fioletowy, gruba żyłka. nie wiem czy coś jeszcze.
lista rzeczy, których nie wziąłem od razu.
14/07/08
Paolo Nutini norwegia, tutaj! nawet tutaj, ktoś. Przypomina, że tyle rzeczy tam. Że przyjaźń. Takie radosne zaskoczenie przeżywa się rzadko, a właśnie dzięki ludziom.
po usłyszeniu na truskawkowym zadupiu New Shoes, znanym skądinąd.
02/08/08
Bo to przecież nie o to chodzi, żeby coś razem stworzyć, na skąd. To wakacje w końcu. Ah...
07/09/08
Kupa cię gnębi? Nie karm gołębi! ew. Gówno cię wnerwia? Nie karm gołębia! ew. Nie karm gołębi - one srają.
hasełka na wlepki, które planuję zrobić.
14/09/08
Liv Lillaer
imię i nazwisko pani siedzącej obok mnie na lotnisku w poczekalni, ładnie, podejrzane na boarding pass'ie.
Nemi
nazwa komiksu, o którym przeczytałem w samolocie.

Takie nic. Powinienem wrzucić troszkę zdjęć, ale chyba najpierw się zarejestruję na flickr.com, ponoć to fajne do zdjęć...

20080917

Reklama!

Reklama! A co! Komiksu! Mało kto mnie czyta, mało kto zagląda, ale zawsze ktoś może się dowie. Rycerz Janek to będzie coś. Believe me. Nie wiecie kto to Wolski? Znaczy rysownik? Obczajcie. Jestem fanem.
No i podlinkuję obowiązkowo strony, jakby się komuś nie chciało przepisywać z ulotki: Rycerz Janek na blogspocie, Dolna Półka pabliszing ;).

20080810

Pfff...

norwegia. pozdro dla wszystkich, którzy czytają i dla tych co nie czytają też. jeszcze miesiąc i kilka dni. długo. bardzo długo. za długo. no ale przejebane (i jest to jedno z odpowiedniejszych słów) truskawki już się skończyły. chwała... poza tym. za długo. trochu.

20080706

warszawskie...'proszę nie naklejać!'

Otóż tak! byłem we stolicy.... u siostry i faceta jej (pozdro dla was! :] ) i na fali nowych zainteresowań wybrałem się na ulicę Topiel 12, gdzie w czerwcu odbył się Szablon Jam, coby zrobić trochę zdjęć i popodziwiać street art w przednim wykonaniu. I co? I chuj, bo nie minął jeszcze miesiąc od jam'u, a już jakieś debile zniszczyły te dzieła sztuki. O ironio, jedno graffiti na prawdę wykonane z pomysłem, na rewelacyjnym poziomie z udziałem również zagranicznych 'streetowców' zostało zdewastowane przez pewnie kilku oszołomów, którym wydawało się że robią graffiti. Właściciel bloga - Maped (jeden z uczestników i o ile nie kłamię współorganizator) na mój komentarz w tej sytuacji odpisał: 'Mi się nawet nie chce komentować tego co się tam stało.
Warszawa.' ja bym nawet powiedział: Polska. No ale cóż.
Nie wiem, czy ma sens wrzucać tylko część zdjęć, skoro cały przegląd można zobaczyć na podlinkowanych stronach - do czego ogromnie zachęcam - więc zaprezentuję tylko jakąś taką zajawkę i trochę zdjęć z innych części miasta. No i mała dokumentacja moich odwiedzin, z resztkami wlepek, i kolejna ciekawa sytuacja. Skrzynka cała obklejona, to se myślę wlepie się też... a tu 'pani' do mnie 'proszę nie naklejać, bo my to później zrywamy i nam się paznokcie niszczą!' nie było sensu z panią dyskutować, tym bardziej że była większa ode mnie, ale ja się pytam: 'po jaką cholerę nieszczęśliwą zrywać te wlepki?! nikomu nie szkodą, a tak naderwane wyglądają co najmniej źle'. Nie jestem zwolennikiem tagowania gdzie popadnie, ale mówię tylko o rozsądnym wykorzystaniu przestrzeni-powierzchni miast. No ale widocznie wszystko musi być gładko, jednolicie i mdło.
( wybaczcie niefachowe pojedyncze znaki na końcu liniejk, ale nie chce mi się z tym teraz walczyć, prasowanie czeka xD )
Pozostałości z ulicy Topiel (reszta we wspomnianych linkach!) :
Skromnie z miasta:
Oraz nie-ja na nowym świecie i nie-pamiętam-gdzie w towarzystwie:

Oczywiście pozdro również dla Vir, która się ze mną szlajała i ogólnie dotrzymała przednio towarzystwa! :]
Ciekawe jak wakacje przeżyje nie-moja twórczość w łodzi... will see, will see...
(nawiedziła mnie fala spamu, przez co aktywowałem weryfikację komentarzy przez obowiązek przepisania literek z obrazka, mam nadzieję, że to niewielki problem, tym bardziej że mało kto komentuje xD )

20080628

Cytat.

Lawirował, slalomował i mówił. Jego szarozielony długi płaszcz powiewał i zagarniał przechodniów.

- ... czym się różni to gówno od tej promenady - i cisnął spojrzenie w głąb Marszałkowskiej zastawionej budami, stołami, łóżkami, zaścielonej żebrakami i nieboszczykami z adidasem. - Moje serce jest wielkie i kocham te wszystkie mordy, moje serce jest wielkie, bo miejsce nienawiści wypełnia w nim pogarda i miłość. I płaczę, bo my staniemy w tym szpalerze, który nigdy i nigdzie się nie kończy bo koniec świata jest wymysłem i apokalipsa też, a jak nadejdzie, to te bydlęta nawet tego nie zauważą, głód ich nie ruszy, bo będą się pożerać nawzajem, póki ostatni nie opierdoli przedostatniego... dopóki ziemia się nie zatrzyma i nie strząśnie z siebie tego robactwa. Przypomnij sobie, jak chodziliśmy tędy dziesięć lat temu, pijani, udręczeni i samotni, przypomnij sobie, jak wyciągałem cię z Niespodzianki, nie tego możesz nie pamiętać, z Niespodzianki, której już nie ma, i niosłem cię na postój taksówek, a tam było pusto, ciemno, wiał wiatr, więc zatargałem cię na podwórko przy kinie i czekałem, aż oprzytomniejesz. Byliśmy biedni, szarzy, zatruci tanim alkoholem, ale potrafiliśmy odnaleźć wszystkie miejsca, których dziś nie ma. I wszyscy dookoła byli tacy sami, zatruci, biedni, ale mogliśmy... bo ja wiem... mogliśmy wszystko...

Wtedy powiedziałem mu, że idę do Małego i żeby poszedł ze mną i się upił, ale machnął tylko ręką i ruszył w czeluść podziemnego przejścia z głową wtuloną w ramiona, ktoś go potrącił, lecz pewnie go to nie zabolało.

Andrzej Stasiuk - 'Biały kruk'

20080627

a distraction pill swallowed by the scribbler

'nie można mieć wszystkiego, drogi panie'

Straszne roztargnienie, niemożność zebrania myśli w coś abstrakcyjnie konkretnego mnie ogarnęło. Nie to, żebym po raz kolejny chciał się jakoś usprawiedliwiać co do niepisania na blogu.

Bo to takie roztargnienie, które nawet rozmowy utrudnia, bezmyślne rozmowy przez bezmyślne gg. Czy konnekt, czy inny komunikator. Założenie jest to samo, uruchamiasz program by za pomocą literek i czasem nawiasów czy dwukropków 'porozmawiać' ze znajomymi. Mniej lub bardziej znajomymi. Część z Nich znasz mniej niż Ci się wydaje, część znasz dobrze, ale coś mówi Ci, że suche literki i ogólny chaos komputerowo-internetowego otoczenia to nie warunki na wymianę myśli, spostrzeżeń, poglądów, problemów czy, (o zgrozo) uczuć.

A mimo to brniesz dalej, długa lista kontaktów pozwala w pewien sposób wybrać, komu chcesz coś przekazać, komu musisz, i przede wszystkim zdecydować, czy masz coś do przekazania? Chwila zastanowienia, ba, chwila, milisekunda, cień, mgnienie lub całkowity brak zastanowienia i zaczyna się. Gdy wszystko jest w porządku - Twój umysł działa jak zwykle - rozmowa pędzi na przód, gładko wchodzi w zakręty, a kiedy trzeba wykonuje poczwórne salta lub holuje rozmówcę, który przy odrobinie dobrej woli zaraz nadgania i podróżujecie ramię w ramię. Tak jest często, najczęściej.
A czasem rozmowa nawet nie może porządnie wystartować, i po półgodzinie konstatujesz, że nie powinno Cię to dziwić, skoro próbujesz uruchomić silnik przy pomocy łyżki do zupy. Plastikowej. Mimo to udało się? Gratulacje, oby ta podróż nie była ciągiem postojów na siku, herbatę, zwiedzanie 'fascynujących' przydrożnych muzeów czy, co gorsza, rzyganie... Mentalne i metaforyczne oczywiście, nie chcemy przecież urazić czyichś uczuć, odczuć, wrażeń estetycznych.

Choć oczywiście lepiej, gdy możesz sobie na takie urażanie pozwolić, wtedy zachodzi dziwna prawidłowość: pozwalasz sobie na prowokacyjne urażenie=prawdopodobnie wiesz, że rozmówca nie poczuje się urażony, a przestanie liczyć bocianie gniazda za oknem okazując zainteresowanie. Metaforycznie przecież nadal jedziesz. (a z tymi bocianimi gniazdami to możemy nawet płynąć za chwilę)

No ale, mozolne rozmowy zdarzają się naprawdę rzadko, w związku z czym, lepiej byś przypomniał sobie te lepsze. Te które dały bogactwo wiedzy o drugim człowieku, o jego przemyśleniach, o tym że rzeczywiście przypominasz sobie 'taaak! nie ma co się dziwić, że coś o niej/nim wiem, skoro mimo ułomności tego programu, sprawnie jak mrówki wymienialiśmy się tymi ciągami znaczków' bo te ciągi coś znaczą i znaczyły. Proste. Lepiej wspominać, oglądać zdjęcia i pamiątki niż liczyć szwy założone na głowie po uderzeniu w przednią szybę.
***

Poza tym:
Jack Peñate ( raz, dwa, trzy, cztery ) do posłuchoobejrzenia.
Czesław Mozil ( raz, dwa, trzy, cztery ) głównie do posłuchania muzycznego, ale warto też go posłuchać jak gada, bo gada bardzo mądrze o polskiej scenie i 'szoł biznesie' do którego się go wtłacza.
coś tu jeszcze miało być, ale nie pamiętam co. druga w nocy. dobranoc.


20080615

Taka panda.


Bo ten. 'Żyje jak miś panda - jem, sram, zasypiam' to fragment tekstu O.S.T.R.ego, który chcemy ze znajomym tak jakby zilustrować, na ścianie. Bo znajomy mnie wciągł na warsztaty street art'u, no i tak se pracuję nad pomysłem. Te górne pandy były rysowane bez skojarzenia dokładnie jak panda wygląda na żywo, dlatego podobieństwo średnie, za to późniejsza, z wczoraja, jest quite what I was thinkin' 'bout.

No i do tego, żeby smutno nie było, dwa cytaty, tak z przypadku.
Pierwszy pochodzi z komiksu Neil'a Gaiman'a Sandman (który tom, nie pamiętam, ale jak sprawdzę to napiszę), anyway, N.Gaiman, a raczej jego postać:
'Wish in one hand, shit in the other, see which fills up first.'

Drugi, pochodzi z serialu, którego stałem się fanem dzięki tytułowemu bohaterowi Dr House (mój idol, ostatnio), ale słowa wypowiada jego pacjent:
'Kto nie ryzykuje zbłaźnienia nigdy nie pozna nic pięknego, choć z drugiej strony nie spuchną mu jajka'. xD może i wymaga to kontekstu, ale mam to w nosie.

20080504

Or, or not.

Weekend majowy. Jaki jest każdy widzi. Mój w tym roku deszczowy, dziwnie krótki i w sumie niczym szczególnym (poza podróżą łódź-radom pksem, który ledwo ruszył z przepełnienia o 5.30) niczym się nie odznaczył. Poza wypadem do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Wypad szybki i w sumie bardziej by w ogóle mieć jakiekolwiek zdjęcia, ale rzeźby same w sobie są na tyle ciekawe, że pomyślałem 'czemu nie' i postanowiłem zapodać kilka zdjęć. Jako, że nie umiem sprawnie posługiwać się kosmiczną cyfrówką moich rodziców, nie wyszły one (te zdjęcia) tak ciekawie, tajemniczo malowniczo jak sobie wymarzyłem, ale po szybkiej acz surowej selekcji prezentuję.

*tak, czas już dawno minął, ale trudno, dorzucam tę notkę teraz, bo wcześniej nie mogłem. well. in a sense. podpisy pod zdjęciami to nie tytuły prac.*

trochę streetart'u w centrum rzeźby :]
czy ogromne zapałki
brutalna prawda. (fragment ciekawej całości. później.)
leśna buka. spooky.

płaszcz. genialna rzeźba.

pływak

20080322

Wlepy i dudle

Nie ma co pisać. Kto widział, ten widział, kto nie widział, ten właśnie ma okazję. zacząłem się bawić we wlepki, bo mi się podoba idea (jeśli istnieje ona dla większej ilości ludzi, a nie tylko w mojej głowie), te niestety tylko z mojego zeszytu, bo tych z miasta łodzi nie miałem jak sfotografować. so, here we go...

trochę się dranie rozmazują, ale to wina źle dobranego pisadła, już kupiłem lepsze

uczelniane mazy, kałamarnic
znaczek :[kropla beskidu (lubię ją, wbrew pozoru)droga ewakuacyjna
nie wiem, ale to jest trochu inne.

20080113

Jeźdzcy wolności i Ostoja spokoju.

To najpierw to pierwsze. Czyli o Jeźdzcach wolności (tłumaczenie moje), czyli bohaterach filmu Easy Rider, który pokazuje w ogromnym stopniu moje marzenie, przejechać Stany Zjednoczone, może niekoniecznie na chopper'ze, ale na przykład w cadillacu. Zatrzymywać się, gdy ma się ochotę, rozmawiać, z tymi którzy się spodobają, nie podejmować zobowiązań, chociaż na chwilę. Bajka, marzenie. Bo o tym jest film. Banalne? Być może, ale jechać przed siebie i za jedyne zmartwienie mieć to gdzie się przespać? Fine for me. Oczywiście, w filmie sprawa wygląda trochę inaczej, jest trudniej, ryzykowniej (chcę zdradzić jak najmniej z fabuły) a bohaterowie, którzy uosabiają wolność, o której inni tylko głośno krzyczą mają więcej wrogów, niż można by się spodziewać po kraju 'wolnością płynącym'. Co nie oznacza, że się poddają, oni nawet o tym nie myślą. Są ponad, mają cel i do niego dążą. Przyznam, że ciężko mi to dokładnie określić, ale to jeden z niewielu filmów, o którym mogę powiedzieć, że 'czułem' główne postacie, wątek. Było to na tyle silne uczucie, że przewidziałem zakończenie, mniej więcej w połowie filmu. Ktoś może uznać 'e, co za gówno, skoro w połowie wiadomo jak się skończy', ale to było raczej wrażenie z serii 'cholera, nie chcę żeby tak było, ale tak to się zakończy'. *ekhem* dość tej enigmatyczności.

Ciężko napisać swoje wrażenia i przemyślenia dotyczące wolności, w kontekście tego filmu, nie zdradzając istotnych szczegółów, dlatego polecam ten film wszystkim (czyli w większości znajomym, bo wiem, że na pewno go zrozumieją) którzy to czytają. Warto. Tak. Miało być długo i sprawnie, wyszło wlekąco a krótko, trudno.


No i druga sprawa. Poznajcie Nelsona. To drugi kot mojej siostry i jej chopaka (:D pozdro), ponieważ na czas pobytu w mieszkaniu w radomiu nie mógł mieć styczności z pierwszym kotem (Buforem) wiele czasu spędził w moim pokoju. Część w pozie, typowo kociej, która posiadaczy kotów nie zachwyci, ale mnie ucieszyła. Nelson, Ostoja spokoju. :]

Tak. Wolność i koty. That's all we need, in fact.