20080628

Cytat.

Lawirował, slalomował i mówił. Jego szarozielony długi płaszcz powiewał i zagarniał przechodniów.

- ... czym się różni to gówno od tej promenady - i cisnął spojrzenie w głąb Marszałkowskiej zastawionej budami, stołami, łóżkami, zaścielonej żebrakami i nieboszczykami z adidasem. - Moje serce jest wielkie i kocham te wszystkie mordy, moje serce jest wielkie, bo miejsce nienawiści wypełnia w nim pogarda i miłość. I płaczę, bo my staniemy w tym szpalerze, który nigdy i nigdzie się nie kończy bo koniec świata jest wymysłem i apokalipsa też, a jak nadejdzie, to te bydlęta nawet tego nie zauważą, głód ich nie ruszy, bo będą się pożerać nawzajem, póki ostatni nie opierdoli przedostatniego... dopóki ziemia się nie zatrzyma i nie strząśnie z siebie tego robactwa. Przypomnij sobie, jak chodziliśmy tędy dziesięć lat temu, pijani, udręczeni i samotni, przypomnij sobie, jak wyciągałem cię z Niespodzianki, nie tego możesz nie pamiętać, z Niespodzianki, której już nie ma, i niosłem cię na postój taksówek, a tam było pusto, ciemno, wiał wiatr, więc zatargałem cię na podwórko przy kinie i czekałem, aż oprzytomniejesz. Byliśmy biedni, szarzy, zatruci tanim alkoholem, ale potrafiliśmy odnaleźć wszystkie miejsca, których dziś nie ma. I wszyscy dookoła byli tacy sami, zatruci, biedni, ale mogliśmy... bo ja wiem... mogliśmy wszystko...

Wtedy powiedziałem mu, że idę do Małego i żeby poszedł ze mną i się upił, ale machnął tylko ręką i ruszył w czeluść podziemnego przejścia z głową wtuloną w ramiona, ktoś go potrącił, lecz pewnie go to nie zabolało.

Andrzej Stasiuk - 'Biały kruk'

20080627

a distraction pill swallowed by the scribbler

'nie można mieć wszystkiego, drogi panie'

Straszne roztargnienie, niemożność zebrania myśli w coś abstrakcyjnie konkretnego mnie ogarnęło. Nie to, żebym po raz kolejny chciał się jakoś usprawiedliwiać co do niepisania na blogu.

Bo to takie roztargnienie, które nawet rozmowy utrudnia, bezmyślne rozmowy przez bezmyślne gg. Czy konnekt, czy inny komunikator. Założenie jest to samo, uruchamiasz program by za pomocą literek i czasem nawiasów czy dwukropków 'porozmawiać' ze znajomymi. Mniej lub bardziej znajomymi. Część z Nich znasz mniej niż Ci się wydaje, część znasz dobrze, ale coś mówi Ci, że suche literki i ogólny chaos komputerowo-internetowego otoczenia to nie warunki na wymianę myśli, spostrzeżeń, poglądów, problemów czy, (o zgrozo) uczuć.

A mimo to brniesz dalej, długa lista kontaktów pozwala w pewien sposób wybrać, komu chcesz coś przekazać, komu musisz, i przede wszystkim zdecydować, czy masz coś do przekazania? Chwila zastanowienia, ba, chwila, milisekunda, cień, mgnienie lub całkowity brak zastanowienia i zaczyna się. Gdy wszystko jest w porządku - Twój umysł działa jak zwykle - rozmowa pędzi na przód, gładko wchodzi w zakręty, a kiedy trzeba wykonuje poczwórne salta lub holuje rozmówcę, który przy odrobinie dobrej woli zaraz nadgania i podróżujecie ramię w ramię. Tak jest często, najczęściej.
A czasem rozmowa nawet nie może porządnie wystartować, i po półgodzinie konstatujesz, że nie powinno Cię to dziwić, skoro próbujesz uruchomić silnik przy pomocy łyżki do zupy. Plastikowej. Mimo to udało się? Gratulacje, oby ta podróż nie była ciągiem postojów na siku, herbatę, zwiedzanie 'fascynujących' przydrożnych muzeów czy, co gorsza, rzyganie... Mentalne i metaforyczne oczywiście, nie chcemy przecież urazić czyichś uczuć, odczuć, wrażeń estetycznych.

Choć oczywiście lepiej, gdy możesz sobie na takie urażanie pozwolić, wtedy zachodzi dziwna prawidłowość: pozwalasz sobie na prowokacyjne urażenie=prawdopodobnie wiesz, że rozmówca nie poczuje się urażony, a przestanie liczyć bocianie gniazda za oknem okazując zainteresowanie. Metaforycznie przecież nadal jedziesz. (a z tymi bocianimi gniazdami to możemy nawet płynąć za chwilę)

No ale, mozolne rozmowy zdarzają się naprawdę rzadko, w związku z czym, lepiej byś przypomniał sobie te lepsze. Te które dały bogactwo wiedzy o drugim człowieku, o jego przemyśleniach, o tym że rzeczywiście przypominasz sobie 'taaak! nie ma co się dziwić, że coś o niej/nim wiem, skoro mimo ułomności tego programu, sprawnie jak mrówki wymienialiśmy się tymi ciągami znaczków' bo te ciągi coś znaczą i znaczyły. Proste. Lepiej wspominać, oglądać zdjęcia i pamiątki niż liczyć szwy założone na głowie po uderzeniu w przednią szybę.
***

Poza tym:
Jack Peñate ( raz, dwa, trzy, cztery ) do posłuchoobejrzenia.
Czesław Mozil ( raz, dwa, trzy, cztery ) głównie do posłuchania muzycznego, ale warto też go posłuchać jak gada, bo gada bardzo mądrze o polskiej scenie i 'szoł biznesie' do którego się go wtłacza.
coś tu jeszcze miało być, ale nie pamiętam co. druga w nocy. dobranoc.


20080615

Taka panda.


Bo ten. 'Żyje jak miś panda - jem, sram, zasypiam' to fragment tekstu O.S.T.R.ego, który chcemy ze znajomym tak jakby zilustrować, na ścianie. Bo znajomy mnie wciągł na warsztaty street art'u, no i tak se pracuję nad pomysłem. Te górne pandy były rysowane bez skojarzenia dokładnie jak panda wygląda na żywo, dlatego podobieństwo średnie, za to późniejsza, z wczoraja, jest quite what I was thinkin' 'bout.

No i do tego, żeby smutno nie było, dwa cytaty, tak z przypadku.
Pierwszy pochodzi z komiksu Neil'a Gaiman'a Sandman (który tom, nie pamiętam, ale jak sprawdzę to napiszę), anyway, N.Gaiman, a raczej jego postać:
'Wish in one hand, shit in the other, see which fills up first.'

Drugi, pochodzi z serialu, którego stałem się fanem dzięki tytułowemu bohaterowi Dr House (mój idol, ostatnio), ale słowa wypowiada jego pacjent:
'Kto nie ryzykuje zbłaźnienia nigdy nie pozna nic pięknego, choć z drugiej strony nie spuchną mu jajka'. xD może i wymaga to kontekstu, ale mam to w nosie.