20080627

a distraction pill swallowed by the scribbler

'nie można mieć wszystkiego, drogi panie'

Straszne roztargnienie, niemożność zebrania myśli w coś abstrakcyjnie konkretnego mnie ogarnęło. Nie to, żebym po raz kolejny chciał się jakoś usprawiedliwiać co do niepisania na blogu.

Bo to takie roztargnienie, które nawet rozmowy utrudnia, bezmyślne rozmowy przez bezmyślne gg. Czy konnekt, czy inny komunikator. Założenie jest to samo, uruchamiasz program by za pomocą literek i czasem nawiasów czy dwukropków 'porozmawiać' ze znajomymi. Mniej lub bardziej znajomymi. Część z Nich znasz mniej niż Ci się wydaje, część znasz dobrze, ale coś mówi Ci, że suche literki i ogólny chaos komputerowo-internetowego otoczenia to nie warunki na wymianę myśli, spostrzeżeń, poglądów, problemów czy, (o zgrozo) uczuć.

A mimo to brniesz dalej, długa lista kontaktów pozwala w pewien sposób wybrać, komu chcesz coś przekazać, komu musisz, i przede wszystkim zdecydować, czy masz coś do przekazania? Chwila zastanowienia, ba, chwila, milisekunda, cień, mgnienie lub całkowity brak zastanowienia i zaczyna się. Gdy wszystko jest w porządku - Twój umysł działa jak zwykle - rozmowa pędzi na przód, gładko wchodzi w zakręty, a kiedy trzeba wykonuje poczwórne salta lub holuje rozmówcę, który przy odrobinie dobrej woli zaraz nadgania i podróżujecie ramię w ramię. Tak jest często, najczęściej.
A czasem rozmowa nawet nie może porządnie wystartować, i po półgodzinie konstatujesz, że nie powinno Cię to dziwić, skoro próbujesz uruchomić silnik przy pomocy łyżki do zupy. Plastikowej. Mimo to udało się? Gratulacje, oby ta podróż nie była ciągiem postojów na siku, herbatę, zwiedzanie 'fascynujących' przydrożnych muzeów czy, co gorsza, rzyganie... Mentalne i metaforyczne oczywiście, nie chcemy przecież urazić czyichś uczuć, odczuć, wrażeń estetycznych.

Choć oczywiście lepiej, gdy możesz sobie na takie urażanie pozwolić, wtedy zachodzi dziwna prawidłowość: pozwalasz sobie na prowokacyjne urażenie=prawdopodobnie wiesz, że rozmówca nie poczuje się urażony, a przestanie liczyć bocianie gniazda za oknem okazując zainteresowanie. Metaforycznie przecież nadal jedziesz. (a z tymi bocianimi gniazdami to możemy nawet płynąć za chwilę)

No ale, mozolne rozmowy zdarzają się naprawdę rzadko, w związku z czym, lepiej byś przypomniał sobie te lepsze. Te które dały bogactwo wiedzy o drugim człowieku, o jego przemyśleniach, o tym że rzeczywiście przypominasz sobie 'taaak! nie ma co się dziwić, że coś o niej/nim wiem, skoro mimo ułomności tego programu, sprawnie jak mrówki wymienialiśmy się tymi ciągami znaczków' bo te ciągi coś znaczą i znaczyły. Proste. Lepiej wspominać, oglądać zdjęcia i pamiątki niż liczyć szwy założone na głowie po uderzeniu w przednią szybę.
***

Poza tym:
Jack Peñate ( raz, dwa, trzy, cztery ) do posłuchoobejrzenia.
Czesław Mozil ( raz, dwa, trzy, cztery ) głównie do posłuchania muzycznego, ale warto też go posłuchać jak gada, bo gada bardzo mądrze o polskiej scenie i 'szoł biznesie' do którego się go wtłacza.
coś tu jeszcze miało być, ale nie pamiętam co. druga w nocy. dobranoc.


3 komentarze:

Sebko pisze...

Mozil, taaak :)

softsummer pisze...

Ponieważ sama (z wiekiem i okolicznościami) mam trudności z wyrażaniem tego co mam na myśli, mogę napisać tylko jedno- naprawdę dobry tekst. Podoba mi sie sposób w jaki to napisałeś, no i zawartość tez przednia.

softsummer pisze...

dlaczego pokazuje mnie jako "kocia" to nie wiem,bo w googlu mam inny label, ale w sumie pasuje mi to :)