20090529

Jak zwykle nie mam pomysłu na tytuł

Nie umiemy mówić o swych zmartwieniach. Zauważam ostatnio daleko posuniętą nieumiejętność, niezręczność osób do tego, by bez większego zażenowania móc podzielić się swym brzemieniem. A może to osoba autora nie umie, czego dowodem jest użycie słowa ‘zmartwienia’ a nie ‘smutki’. Fisz, w swoim ‘Bla bla bla’ zwraca na to uwagę… mądrze nawija o tym jacy jesteśmy niemądrzy. Nieźle, kolejna piosenka o tym, że lubimy sobie utrudniać życie, i jak łatwo możemy sprawić, by jednak nie było źle. Banalne. Nikt nie lubi banałów, nawet gdy są boleśnie mądre i prawdziwe. Przystajemy, myślimy, mówimy ‘tak, tak, dobrze gada’ i co dalej? I nic, usłyszeliśmy kolejną piosenkę, obejrzeliśmy kolejny film, przeczytaliśmy kolejną książkę potwierdzającą nasze obawy a próbującą uświadomić nam, że nie musi i NIE JEST tak nędznie, jak by się mogło wydawać. Wszyscy to rozumiemy, nikt się nie stosuje. To zupełnie inaczej niż z prawami fizyki, tych nie rozumie NIKT, a wszyscy chcąc nie chcąc jesteśmy od nich zależni.

Ale o ‘zmartwieniach’ chwilę, o jednym aspekcie, który ostatnio bardzo mierzi osobę autora. Powoli, jakoś tak dyskretnie, wszystko, co jest poważne, może smutne, a może po prostu nie kolorowe i rzygające motylkami stało się ‘emo’. To jest chyba jedyny poważny powód przez który nie lubię tego zjawiska. Gdzieś w głowach ( a może tylko w głowie autora ) siedzi jakieś oczekiwanie, że cokolwiek poważnego w oczach innych momentalnie uzyska łatkę ‘emo’ (właśnie zauważyłem że MS Word automatycznie chce pisać ‘emo’ wielką literą, kurwa…) czy to żartobliwie czy nie, problem, ciekawa kwestia może być umniejszony do rangi ‘pojękiwania’ przez ten nijaki wyraz. Często wyrazy bardzo zatracają swoje znaczenie, ale również tracą na wydźwięku. W przypadku tego tworu na ‘e’ utrata na znaczeniu wynikła w stworzeniu wielkiego synonimu dla wszystkiego co jest problematyczne, może i tylko w głowie autora, bardzo możliwe, ale to nie powód, ani tym bardziej dowód, by to było naturalne czy zdrowe. A już na pewno nie usprawiedliwienie. Chyba lepiej, krótko, ale sensowniej odwieść kogoś od czarnych myśli/nastroju niż wysłużyć się krótkim ‘ale jesteś dziś emo’. Innymi słowy: wkurwia mnie to niemiłosiernie. Wydaje mi się, a osoba autora mi podpowiada, że jest w tym trochę racji, nawet w formie takiego grafomańskiego słowotoku.

Osoba autora, teraz wirtualnie łapie się za bolącą głowę i przypomina, że sama próbowała wysługiwać się tymi trzema literkami. Bez sensu. Ale też dlatego, z tego miejsca przepraszam wszystkich nie czytających tych słów, i tych czytających też, jeśli kiedykolwiek padli ofiarą takiego niewdzięcznego deprecjonowania z mojej strony. Będę się pilnował.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

I tak, i nie. Tak, ponieważ jest sporo osób mówiąc, jak napisałeś, "tak, tak, dobrze gada" i na tym się kończy, ale jest też sporo osób (znanych mi, żeby nie było, że to jacyś abstrakcyjni ludzie), które chcą coś robić ze swoim życiem i to robią. Bo to, że jest źle w dużej mierze wynika z myślenia i nastawienia do życia i po części sami tworzymy sobie problemy w miejscach, gdzie właściwie ich nie ma.
Jak masz ochotę posłuchać cudzych zmartwień czy zobaczyć, w jaki sposób ludzie wylewają z siebie smutki, zapraszam do naszej klasy - tu niewiele osób ma opory i wszyscy o wszystkim. Mnie osobiście to dobija i siedzi na psychice cały weekend, ale będziesz miał dowód, że nie wszyscy nie potrafią mówić o zmartwieniach ;) Chyba że chodzi Ci o precyzyjne formułowanie myśli, co jak dla mnie jest zasadniczym, szerzącym się problemem ogólnospołecznym.
Na temat trzech liter, z których pierwsza to 'e' powiem tyle, że też mnie irytuje. Bo zgadzam się z tym, co piszesz.

mort pisze...

do początku się zgadzam. co do cudzych zmartwień wylewanych na forum to chyba nie o to mi chodzi, raczej nie zależy mi na zmartwieniach kogokolwiek (wtedy bym se rozmowy w toku oglądał :D )a swoich czy osób, który jakoś mógłbym pomóc... czy coś w tym stylu. najwyzej jutro sie edytuję tutaj :)
dzięki za komentarz :D

Bartłomiej L. pisze...

Nie zgadzam sie. Te filmy, książki i piosenki, przynajmniej mnie utwierdzaja w przekonaniu odwrotnym. Jest chujowo i nic tego nie zmieni. Ot co.

Autor pisze...

Nie tylko nie potrafimy rozmawiać o zmartwieniach (nawet z najbliższymi osobami) lecz nawet wyrażać ich za pomocą tekstu. Bo i po co? Od tego są emotikony. Wyrazimy nimi uśmiech, smutek, rozdrażnienie, cokolwiek chcemy. Ja nawet nie wiem czy jeszcze pamiętamy jakie przymiotniki pasują do zmartwienia, a jakie do uczucia np. miłości. Czego jest więcej w internecie? Emotikonu (cóż za obrzydliwe słowo...) zastępującego słowo "uśmiech" czy samego słowa?
Virydi ma rację kiedy zaprasza do N-K. Tam się wylewa wszelkie żale i pomyje. Internet jednak nie ma twarzy i są to zmartwienia anonimowe. Taki telefon zaufania. Ci sami ludzie stojąc 20 cm od nas prawdopodobnie nie umieliby tego samego wyrazić. Nieprędko jeszcze internet zastąpi szczerą i prawdziwą rozmowę dwojga ludzi.
A co do słowa "Emo". To tyko moda, która przemija. Łatwo o nim zapomnimy tak jak zapomnieliśmy inne, bezwartościowe słowa. Niestety zapominamy również te ważne.

Unknown pisze...

~TDS - ale ja żem mówiłam o mojej klasie w studium, nie o 'Naszej Klasie' :D Właśnie dlatego, że uważam błędne stwierdzenie o ludziach, którzy nie potrafią mówić o swoich zmartwieniach. U nas to niemalże poradnia psychologiczna. Mimo strasznej plagi, jaką są internetowo-czatowe emoty, myślę, że nadal są ludzie, potrafiący normalnie i składnie napisać tekst poprawną polszczyzną i wyrazić uczucia bez emot. Ale z drugiej strony one właśnie pomagają te uczucia i emocje ukazać, w końcu pisząc na gg nie masz bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, więc nie widzisz jego reakcji.
Poza tym znam osoby, które wręcz nie lubią rozmawiać przez komunikatory, sama staram się takie rozmowy ograniczać, szczególnie, jeśli mogę się z daną osobą spotkać. Także trochę więcej optymizmu, nie jest z nami tak źle, a idzie ku lepszemu :)